You are currently viewing Potrzeby, a pragnienia. Wiedza wedyjska.

Czy wiesz, że pomiędzy potrzebą, a pragnieniem jest ogromna różnica?

Co prawda słownik języka polskiego definiuje te zjawiska następująco:

Potrzeba: aktualny stan człowieka lub jego organizmu, charakteryzujący się niespełnieniem określonych ważnych warunków

Pragnienie: ogromna chęć posiadania, doznawania lub zrobienia czegoś.

Ze szkoły znasz pewnie chociażby piramidę potrzeb Maslowa.

Ale ja przedstawię Ci dziś potrzeby i pragnienia

w ujęciu wiedzy wedyjskiej.

 

 

„Uważam, że ten, kto pokonuje swoje pragnienie, jest odważniejszy niż ten, który pokonuje swoich wrogów, ponieważ najtrudniejszym jest zwycięstwo nad samym sobą”. Arystoteles

 

Jak widzisz według słownika języka polskiego, czy pragnienie, czy potrzeba – ogólnie jeden kij.

Chodzi o brak czegoś, niezaspokojenie, chęć posiadania czy doznawania.

I ja się z tym zgadzam.

Natomiast kilka lat temu zetknęłam się z wiedzą wedyjską, która nie tylko rozróżniła te pojęcia, ale i pozwoliła mi lepiej poznać prawa Wszechświata, jakim tu podlegamy.

 

Potrzeba, według wiedzy wedyjskiej.

Potrzeba w rozumieniu wed, jest czymś jak najbardziej normalnym, naturalnym.

 W wedach opisuje się, że wszelkie potrzeby człowieka, zostaną spełnione.

I nie są to potrzeby ograniczone jedynie do wspomnianej wcześniej piramidy Maslowa.

Wszechświat spełni wszystkie potrzeby zarówno Twego serca, jak i nawet ego, bowiem to czego w rzeczywistości potrzebujesz, jest niezbędne byś realizował swój plan duszy.

Pragnienie, według wiedzy wedyjskiej.

Z pragnieniem jest troszeczkę inaczej. Oczywiście wedy nie zakazują pragnąć. Ale ostrzegają przed nadmiernym lgnięciem, czy przywiązaniem do danego pragnienia.

Zatem możesz pragnąć, i pragnienia te zostaną usłyszane i zrealizowane pod warunkiem, że nie pragniesz zbyt mocno, zbyt dużo, szaleńczo wręcz.

Kiedy pragniesz, dla samego posiadania, nie mając ku temu potrzeby – Wszechświat odcina dostęp.

Możesz mieć potrzebę zjedzenia czekolady. I zjesz ją. Potrzeba zaspokojona. Ale gdy jesz już piątą pod rząd, pragnąc następnej – to już chyba za dużo, co nie? Nie potrzebujesz, aż tylu czekolad. A pragniesz ich dalej. Wszechświat odetnie Cię na szóstej tabliczce. Rozboli Cię brzuch, pójdziesz zwymiotować, a rano spotkasz się z zatwardzeniem.

Możesz mieć potrzebę posiadania domu. Dach nad głową, bezpieczna przestrzeń itd. Kupujesz dom, i wszystko jest ok, ale chcesz następny i następny. I oczywiście nie mam nic przeciwko posiadaniu kilku, czy kilkunastu nieruchomości, pod warunkiem, że do ich osiągnięcia, posiadania nie lgniemy zbyt mocno. Nie mając umiaru. Zatracając się w tym.

To już nadmierne pragnienia, nie podparte potrzebą. Studnia bez dna.

Wszechświat odcina od źródełka. Bowiem już nie zabezpieczasz, nie realizujesz w ten sposób swoich potrzeb.

Już przeginasz.

Ja przeginałam.

Wszechświat mnie odciął.

Na początku napisałam, że wiedza wedyjska w tym zakresie mocno otworzyła mi oczy. I tak było, choć mimo wiedzy – musiałam też doświadczyć.

Ja lgnęłam do materii. Zbyt mocno. Po trupach, a tym trupem byłam ja.

Zajeżdżałam się w korpo, a potem prowadząc własną firmę, po to by zbierać. By konto rosło.

A jak urosło, to nie byłam w stanie wydać ani złotówki na siebie, na przyjemności. Liczyło się tylko odkładanie i inwestowanie, by rosło dalej i zabezpieczyło moją przyszłość (iluzja oparta na braku zaufania, że zawsze będzie i na programie przodków).

A kiedy już doszłam do momentu, w którym miałam tyle ile sobie założyłam by mieć, by czuć spokój i mieć zaspokojoną potrzebę, to nie dość że dalej chciałam więcej, to dopadł mnie lęk, że kiedyś to stracę. Więc muszę na wszelkie znane mi sposoby, zabezpieczyć się przed utratą.

Jeśli znasz moje podejście, że jesteśmy kowalami swojego losu i manifestujemy 24 godziny na dobę, to o czym myślimy i mówimy, to myślę że możesz się domyślić finału sprawy.

W bardzo głupi, nierozsądny sposób straciłam WSZYSTKO, co przez lata tak skrzętnie budowałam,

by napawać się posiadaniem tego.

Z jednej strony zatem zamanifestowałam sobie tę stratę (energia podąża za uwagą, moja podążyła w lęk przed utratą, a więc utraciłam), a z drugiej strony wkradło się właśnie zbyt duże pragnienie i pożądanie czegoś, zatem Wszechświat odciął mnie od tego w dość traumatyczny sposób, ale po to bym nauczyła się żyć bez przywiązania do tego.

Ja tę lekcję otrzymałam na podstawie materii.

Ale przywiązujemy się do różnych rzeczy.

Do wiedzy, do miłości, do pomagania innym. Do takich można by powiedzieć wysokowibracyjnych rzeczy. Wiedza, miłość, pomaganie są przecież super.

Ale, jeśli lgniemy do nich za mocno – Wszechu odetnie.

Możesz mieć potrzebę posiadania wiedzy – zdobędziesz, wykorzystasz, skorzystasz.

Możesz też mieć zbyt duże pragnienie wiedzy. Chłonąć jej za dużo, w konsekwencji przeintelektualizować się i … zwariować.

 

Jak rozpoznać, że przeginam z pragnieniem?

Pierwszy symptom to właśnie uczucie studni bez dna. Masz to co chciałeś, ale chcesz więcej i więcej.

Ale jest jeszcze jedna wskazówka.

W tym stanie przegięcia często gardzimy tymi, którzy nie mają tego co my pragniemy.

Gardzimy ludźmi, którzy nie radzą sobie finansowo, nie mają super karier, albo gdy jesteśmy zbyt nastawieni na miłość i te piękne wartości – gardzimy samotnymi, albo tymi którzy skaczą na boki.

Pokazują nam oni bowiem wprost to, czego w rzeczywistości na pewnym poziomie się boimy. Są wyrazem braku tej wartości, do której jesteśmy tak bardzo przywiązani.

Tak bardzo, że aż chore…

 

Jak z tym pracować?

Rozpoznać pragnienie. Rozpuścić je. Zrozumieć, że to iluzja.

Kiedy po utracie WSZYSTKIEGO, na co pracowałam latami ujrzałam, jakim degradującym moje istnienie programem posługiwałam się przez prawie całe moje życie, z jakiego poziomu braku, strachu i lęku działałam, kiedy postanowiłam wreszcie zacząć żyć inaczej, manifestując z pozycji obfitości i radości – WSZYSTKO odzyskałam.

Kiedy odrobiłam swoją lekcję, kiedy po chwilowym lamencie z powodu straty, zadałam sobie pytanie: co to chce mi pokazać o mnie, zamiast koncentrować się na rozpaczy związanej z utratą, oszustwem, zamiast wchodzić w rolę ofiary, stanęłam do mojej mocy i prawdy o mnie….  co spowodowało, że Wszechświat w jakże irracjonalny i niedorzeczny sposób, tak wręcz niemożliwy … zwrócił mi wszystko.

Kiedy machnęłam ręką i powiedziałam: dobra! Koniec! Szkoda mojego życia na stresowanie się tym, czy mam czy nie mam, i ile tego jest. Że będę żyć bez tego i też będzie pięknie – wróciłam do energii potrzeby z poziomu obfitości.

ODZYSKAŁAM WSZYSTKO. I teraz nie boję się już tego stracić.

I jednocześnie wiem, że nie stracę. Bo nie ma takiej potrzeby J

Tę historię możesz przełożyć na każdy aspekt życia. Każdy…

skorzystaj nim przegniesz pałę.

 

z miłością

Daria.

DARIA JESZKA

Przebudzona Dusza – Przebudzona do życia z przestrzeni dzikiego serca.

Autorka bloga www.przebudzonadusza.pl, zajmująca się holistycznym prowadzeniem terapii konopnych, a także profesjonalnym copywritingiem, a więc tworzeniem treści dla firm, oraz kreowaniem stron internetowych.

Nie czuje radości, a jest radością.

Nie czuje miłości, a jest miłością.

Nie doświadcza obfitości, tylko codziennie się nią staje.

„JESTEŚ JEDNOCZEŚNIE ARTYSTĄ I DZIEŁEM SZTUKI”. R. Sokół. 

Ten post ma 5 komentarzy

  1. Emi

    Przepięknie opisane, pokazane jak bardzo kierujemy uwagę na to czego nie mamy.. zamiast kierować uwagę wciąż na pełnie .. na to co mamy.. piękne dziękuje .. 🦋

    1. admin

      Dziękuję Emilko, że zasilasz tę przestrzeń swoją energetyką <3

Dodaj komentarz